Szukaj

niedziela, 13 maja 2012

Mściciele z obrazków

Avengers / The Avengers
(2012)

reż. Joss Whedon
Ocena: ●●●●●○


"Avengers" wybija z rąk krytykom filmowym argument, że filmy oparte na komiksach to obrazy niskich lotów. Oglądając najnowszy film ze stajni Marvela dostajemy dwie i pół godziny rozrywki na najwyższym poziomie. Rozrywki, która wyznacza zupełnie nowy poziom kina akcji. 

Jeżeli nie jesteś fanem kina komiksowego, a tym bardziej jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem tego typu filmów, piszący ten tekst ma dla ciebie radę - idź do kina, kup bilet na seans (najlepiej w 3D) i zamiast marudzić, baw się. Bo do tego ten obraz właśnie służy - ma dostarczać rozrywki. I robi to wręcz wzorowo.

Akcja "Avengers" toczy się wokół grupy superbohaterów, herosów zebranych w jednym celu - zapewnienia bezpieczeństwa ziemi. Ich główny przeciwnik to Loki, który po upadku w "Thorze" zyskuje nowego sojusznika - obcą cywilizację z odległego zakątka wszechświata. Choć opis fabuły może nie zachwyca, to jednak to, w co jest ubrana, już tak.

Film trwa niemal dwie i pół godziny, jednak nie nudzi. Cały czas coś się dzieje, jeżeli nie fabularnie to wizualnie, a efektem tego jest niemożność oderwania wzroku od ekranu. Efekty specjalne stoją, a jakże by inaczej, na najwyższym poziomie. Co do tego nie było wątpliwości już przy okazji trailerów, jednak uroku dodaje im efekt 3D. Jeśli ktoś (w tym moja skromna osoba) miał wątpliwości co do tej technologii, seans Mścicieli z pewnością je rozwieje. Jednak to co w kwestii technicznej jest rozstrzygające na korzyść filmu, to zdjęcia. Szczególnie efektowne jest długie ujęcie pokazujące walkę wszystkich bohaterów po kolei, w różnych częściach Manhattanu, gdzie toczy się ostateczna bitwa. Tego typu operatorskich perełek jest więcej i cieszą oko przez niemal cały film.

Kolejny wielki jego atut to poczucie humoru. W filmie jest go całe mnóstwo, a niektóre kwestie sprawiają wrażenie jakby wyprodukował je sarkastyczny język Chandlera Binga z serialu "Przyjaciele". Takie podejście do dialogów, w połączeniu z ograniczeniem do minimum patosu sprawia, że film nie tylko nie jest mdły, ale wręcz z przyjemnością wyczekuje się na kolejną odzywkę w wykonaniu któregoś z bohaterów.

Ci, którzy wychowali się na komiksach Marvela z pewnością docenią też kilka smaczków, jak choćby chwilowe pojawienie się na ekranie Stana Lee, twórcy Iron Mana, Hulka i całej heroicznej ferajny zgromadzonej w filmie. Swoją działkę docenią też miłośnicy muzyki filmowej.

Tylko aż trudno uwierzyć, że jest tak dobrze. Czy ten film w ogóle ma jakieś minusy? Oczywiście, że ma, sam mogę wymienić kilka, w tym nawał product placement, albo brak innych bohaterów z oryginalnego składu Mścicieli, jak chociażby Spider Man i Wolverine. Tylko po co wrzucać kamyczki do ogródka twórców filmu, skoro po wyjściu z sali kinowej gęba sama cieszy się jak nie wiadomo co? Bo to rozrywka ma być, a nie kino totalne i "Avengers" swoją rolę spełnia.

Na koniec polecam zostać w kinie trochę dłużej niż do napisów końcowych. Tradycyjnie, jak to w innych produkcjach spod znaku Marvela, na zakończenie dostajemy zajawkę kolejnego filmu. Krótka zapowiedź potwierdza plany stworzenia drugiej części filmu i ujawnia głównego antagonistę, którym będzie... no właśnie! Zapraszam do kin!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz